Historia Organizacji Abbeyfield Society – źródła naszych inspiracji

By móc w jakikolwiek sposób przybliżyć historie powstania Abbeyfield Society należy przyjrzeć się człowiekowi od którego wszystko się zaczęło. Richard Carr-Gomm poświęcił swą wojskową karierę po to by założyć organizacje zapewniająca opiekę i mieszkanie samotnym, starszym ludziom. Miał niezwykle bogate doświadczenia i obserwacje ze szlaków II Wojny Światowej. Drogę powrotną do Wielkiej Brytanii wzdłuż Włoch przebył jako tramp i uczynił to z własnego wyboru. Nie wynikało to do końca z braku środków, chciał się po prostu przekonać jak to naprawdę jest. Nie były to łatwe doświadczenia, właśnie wtedy odkrył, że najgorszą rzeczą nie jest wcale ubóstwo, ale samotność. To zmusiło go do wnikliwszej obserwacji otoczenia i po dotarciu do Anglii pozwoliło mu dostrzec dość powszechny problem jakim byli starsi ludzie tuż po wojnie , samotnie siedzący w parku, spoglądający smutno przez okna. Pojawiła się potrzeba odpowiedzi na pytanie czy jest coś, co można dla zrobić. W 1955 roku przekonał zarząd gminy Bermondsey by dano mu szanse pracować, bez wynagrodzenia, jako opiekun dwojga starszych ludzi w Bermondsey. Tak narodził się pierwszy dom Abbeyfield. Kilka miesięcy później Abbeyfield Society otrzymało formalna nazwę i pociągnęło za sobą otwarcie kolejnych 5 domów w Bermondsey. Pojawił się w perspektywie szósty, a wraz z nim tajemniczy czek na sumę £250 na kontynuacje dzieła. Richard miał wizje choć nie dopracowywał każdego detalu, potrafił przyciągnąć do swej idei ludzi mu podobnych, którzy rozpoczęli tą ciężką prace jako wolontariusze. Jego działania powoli zostawały dostrzegane w lokalnych społecznościach i wspólnotach kościelnych ,gdzie rozpoczął promowanie swoich małych wspólnot .W 1963 roku na terenie kraju istniało już 180 domów. Richard był niewątpliwie inspiracją dla wielu ludzi, którzy pragną zbudować organizacje pomagające i wspierające innych ludzi. Był przykładem jak z małej bezinteresownej pracy, poświęcając swój czas i wysiłek można stworzyć dzieło, które pokona wiele granic nawet tych w dosłownym słowa znaczeniu. Jego idea nie miała granic i dowodem na to staje się nasz dom w Lesznie , to także trzy polskie domy funkcjonujące na terenie Londynu, zapewniające wielu samotnym Polakom ,dawnym żołnierzom dach nad głową i poczucie przynależności do Polski. Domy te są niewielkie i przypominają domy rodzinne przez co pensjonariusze w nich zamieszkujący maja szanse uniknięcia bycia częścią instytucji . W organizacji działa 7000 wolontariuszy którzy aktywnie wspomagają funkcjonowanie poszczególnych jednostek.
Richard Carr-Gomm od samego początku zwracał uwagę na fakt samotności wśród ludzi starszych, dlatego zapoczątkował serwowanie przynajmniej jednego posiłku dziennie gdzie przy wspólnym stole mogli spotkać się wszyscy zarówno rezydenci, wolontariusze jak i pracownicy .Ta piękna idea przetrwała do obecnych czasów, rezydenci nadal spotykają się przy wspólnym stole ze swymi opiekunami i wolontariuszami. Mogą w ten sposób budować nowe więzi, wymieniać poglądy i zainteresowania. Opiekę, którą otrzymują pensjonariusze to nie tylko ta względem ciała, ale także ta dla ducha. Organizacja współpracuje z władzami lokalnymi przez co otrzymuje wszelkie potrzebne wsparcie w tym względzie zarówno finansowe jak i personalne.